Na naszą elektroniczną skrzynkę: profilaktykaradomsko@home.pl, dostaliśmy list zrozpaczonego mężczyzny, który  opowiedział swoją historię życia z kobietą uzależnioną od alkoholu i stosującą przemoc fizyczną i psychiczną. Poniżej prezentujemy jego treść.
 
Piszecie tylko o tych biednych kobietach, nad którymi znęcają się Ich faceci. I na pewno tak jest. Ale pytam - co z tymi facetami, nad którymi znęcają się ich kobiety?

Nie dojrzałem do tego aby dodać swoje zdjęcie do mojego listu, ale proszę uwierzyć, że ja Daniel W. jestem ofiarą przemocy.
Z moja kochana żona żyjemy w związku już ponad 20 lat. Mamy dwoje wspaniałych dzieci. Na początku w naszym małżeństwie układało się dobrze. Od ponad 10 lat moja zona zmieniła swoje oblicze. Ja po prostu jej nie poznaje. Stała się taka towarzyska ha, ha, ha... Jak też lubią i chwalą ją koledzy "od kieliszka". Jakie oni prowadza debaty. Gdy zaczyna świtać moja kochana żona wraca do domu. Powiecie "dobrze, że wróciła. Może i tak. Ale jeśli myślicie, że Wiesia kładzie się cichutko spać, to jesteście w wielkim błędzie. Wtedy dopiero "prowadzi badania" skali swego głosu i siły. Wrzeszczy na mnie np: że na nią nie czekałem tylko zasnąłem.

Padają po moim adresem najróżniejsze epitety: "Ty nieudaczniku! Jesteś moja  życiową pomyłka! Jesteś kompletnym zerem, dziadem. Nawet w łóżku się nie wysilisz! Przez to tak często wychodzę z domu aby zapomnieć".  Należy nadmienić, że te informacje słyszą wszyscy sąsiedzi w bloku. O już ona się  o to postarała żebym nie był anonimowy. Gdy nie wytrzymuje i próbuje Wiesi wytłumaczyć, że nie jestem taki jak sądzi, to co ma pod ręka tym rzuca we mnie lub uderza mnie gdzie się jej uda trafić. Proszę mi wierzyć, że ta diablica na wtedy siłę chłopa.

Taka sytuacja i jej podobne zdarzą się przynajmniej 3 razy w miesiącu. Wcześniej po takiej awanturze moja Wiesia przepraszała i prosiła o ostatnią szansę i przysięgała, że to się już więcej nie powtórzy. Była tez bardzo miła i przekonywała w różnej zmysłowej formie o swoich głębokich uczuciach do mnie. Sielanka jednak nie trwała długo. Jeszcze nie zapomniałem ostatniej, a już była następna awantura i przemoc.

Nasze dzieci niejedną  noc nie przespały i niejedną noc przepłakały. Błagały matkę: "Mamusiu, nie bij tatusia". Boże, jak ja się wtedy czułem zdeptany. Chyba nawet do dziś tak myślę o sobie. Moja matka wpajała mi całe życie, że kobiety należy szanować i traktować je jak księżniczki. I tak zostało mi do dziś. Już niejeden raz wałek do ciasta zdarł mi naskórek, a z czoła leciała krew, nie mówiąc o guzach i sińcach.

Pytam  wiec Was jak mam dalej żyć? Czy moja miłość do Wiesi przetrzyma to co się dzieje w naszym domu? Nie raz nie dwa myślałem  o tym żeby się gdzieś udać po pomoc, ale gdzie?  Powiedzcie, jak mam to zrobić. Ja mężczyzna wzrost 180 cm, waga 78 kg mam stanąć przed kimś i poinformować, że jestem ofiarą przemocy, a agresorem jest moja filigranowa Wiesia ( 159cm wzrost 56 kg waga)? .... jaki to wstyd


Co sądzicie o tej sytuacji? Czekamy na Wasze komentarze. Możesz też napisać na naszą skrzynkę: profilaktykaradomsko@home.pl